W gąszczu liberalizmów. Próba periodyzacji i klasyfikacji - prof. Jacek Bartyzel
- Opis
- Komentarze 0
- Zapytaj o produkt
- Poleć znajomemu
Opis
Przedmowa
Jak każdy długotrwały i wpływowy prąd umysłowy oraz ideologia społeczno-polityczna i ekonomiczna, tak również liberalizm wytworzył w toku swojej kilkusetletniej już historii tyle różnych (a niekiedy wręcz wzajemnie przeczących sobie w podstawowych punktach) odmian, że na dobrą sprawę należałoby, pragnąc być ścisłym, mówić raczej w liczbie mnogiej o „liberalizmach", za każdym razem doprecyzowując stosownym przymiotnikiem przywoływaną odmianę. Z drugiej strony, mówimy po dawnemu „liberalizm" nie tylko przez wygodę i ekonomię słowa, ale wierząc, lub intuicyjnie przeczuwając, że przynajmniej większość z tych „strumieni" i „dorzeczy" stanowi tylko warianty jednego inwariantu doktrynalnego; że dadzą się one sprowadzić do, choćby najniższego, wspólnego mianownika, stanowiącego „liberalne minimum".
Obie wszelako okoliczności - i wielość liberalizmów i ich (domniemana) jedność - domagają się jakiegoś uporządkowania. Można i należy to czynić co najmniej na dwa sposoby. Zważywszy na długotrwałość występowania zjawiska, konieczne jest dokonanie jego periodyzacji: wskazanie fazy przygotowawczej i prekursorów, czasu narodzin, wzrastania i dojrzałości oraz najważniejszych historycznych rozwidleń aż po dające się zaobserwować i usystematyzować jego postaci współczesne. Jednak ujęcie historyczne może pozwolić, co najwyżej, na obrysowanie czegoś w rodzaju „drzewa genealogicznego", które trzeba wypełnić treścią ideową, ta zaś jest przeróżnej materii: dotyczy zagadnień filozoficznych (tak epistemologicznych, jak ontologicznych), religijnych, moralno-obyczajowych, prawno-politycznych i społeczno-ekonomicznych. Dopiero ujęcie przedmiotowe pozwala poklasyfikować poszczególne nurty liberalizmu podług kryteriów merytorycznych i w obrębie zagadnień tematycznych, które zresztą mogły znajdować się w polu zainteresowania danych nurtów czy autorów całościowo lub tylko selektywnie. Należy tedy pamiętać, że jedynie niektórzy myśliciele liberalni interesowali się każdą ze wskazanych wyżej sfer rzeczywistości, a tym bardziej tylko nieliczni przedstawili ogarniające całość systemy. Są wreszcie przypadki szczególne, które z różnych powodów: uskrajnienia tez aż do zbudowania nowego systemu (libertarianizm) lub mylącego podobieństwa nazwy (ordoliberalizm) nie dadzą się ,,zaszufladkować" do żadnej z wyodrębnionych treściowo odmian.
Liberalizmu nie ominęła też przypadłość pospolita dla wszystkich innych ideologii, a mianowicie „konwergencji" z doktrynami konkurencyjnymi: konserwatyzmem, radykalizmem, nacjonalizmem, socjalizmem, a nawet - co zakrawa na paradoks, lecz jest empirycznie stwierdzalnym faktem - niektórzy liberałowie zaangażowali się w daleko idącą współpracę, także intelektualną, z ideologiami i systemami przez nich samych uznawanymi za totalitarne: faszyzmem i komunizmem, mimo to twierdząc, że nie czyni to żadnego uszczerbku ich liberalizmowi. Biorąc jednak pod uwagę oczywisty - zwłaszcza obecnie, na początku XXI wieku - dla każdego uważnego obserwatora fakt osiągnięcia przez liberalizm statusu ideologii determinującej już nie tylko ustroje poszczególnych państw, lecz porządek globalny nowego, demoliberalnego Imperium Mundi, a zarazem legitymizującej ów porządek i władzę rządzącego establishmentu (resp. status „ideologii panującej klasy panującej"), należy stwierdzić, że w ostatecznym rezultacie wspomniana konwergencja okazała się raczej absorpcją tamtych nurtów, które mogły przetrwać w strukturach realnego dominium politycznego, gospodarczego i kulturowego o tyle tylko, o ile same uległy liberalizacji. Tym samym, praktycznie całe spectrum ideologiczne i polityczne „postnowoczesności" stanowi wielofrakcyjne, lecz posiadające wspólny rdzeń, pluriversum liberalne. Można w nim wybierać pomiędzy liberalną prawicą, liberalnym centrum i liberalną lewicą, jednak w każdym wypadku sytuacja odpowiada sławnemu ongiś sloganowi reklamowemu fabryki Forda, oferującego samochody we wszystkich kolorach pod warunkiem, że będzie to... kolor czarny.
Dodajmy jeszcze, że nie podejmujemy się w ramach tego przeglądu zadania dogłębnego opisania wskazywanych nurtów i odmian. Czytelnik musi przeto być ostrzeżony, że otrzymuje jedynie „kartograficzny" zarys mapy liberalizmu, zwięzły „bedeker", wyliczający jego „kontynenty", „przylądki" i „wyspy", które zwiedzać i poznawać musi (jeśli pragnie) już samodzielnie.
Dane techniczne:
Ilość stron: 252
Okładka: Miękka
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Instytut Edukacji Narodowej
Mocowanie: Klejona
Format: 14,5 cm x 20,5 cm
Inne: ---